Tak jak odkrycia naukowe powalają różnicą skali, od kwantowych cząstek w nanoświatach, do rozciągających się na przestrzeni i czasu Wszechświata strunach, tak działalność Internetu ma swoją gigantyczny i minimalny zasięg. Łączy się ona na styku analizy Wielkich Danych na potrzeby marketingowe. Co może to oznaczać i czy przy oderwaniu czynnika ludzkiego od analizy danych nie szykujemy się na nowe zagrożenia.
Czym jest Big Data?
Pytanie równie złożone jak sama natura Internetu. W statystyce, traktowanej jak dziedzina naukowa, będą to gigantyczne zbiory danych o zróżnicowanym znaczeniu, których obróbka za pomocą odpowiednich algorytmów filtrujących i analizujących wzory może dać nowe informacje na temat obiektu badań. Zebranie wszystkich informacji na temat sposobu, tras, czasu i dróg pojazdów mechanicznych, a następnie „wyjęcie” z nich wniosków pozwalających usprawnić transport miejski będzie idealnym przykładem zastosowania tej metody. Nie ogranicza się jednak do zagadnień pożytecznych, ale dość drugorzędnych, znajdując swoje zastosowanie w badaniach medycznych, matematycznych, atmosferycznych, klimatologicznych, a nawet astrofizycznych. Możliwości komputerów rosną niemalże wykładniczo, więc pobierane ze wszech stron dane mogą posłużyć do odpowiadania na kompletnie nowe pytania.
Nie ominęło to także marketingu, jako że technologie pochodzące z nowoczesnych odkryć naukowych coraz częściej nie są finansowane przez prywatne podmioty, zorientowane na zysk i utrzymanie przewagi nad konkurencją. Zwłaszcza projekty informatyczne stają się domeną wielkich korporacji, a nie rządów (zazwyczaj agencji wojskowych). Co to oznacza dla dalszego wykorzystania tej technologii?
Jak działa Big Data Marketing?
Idąc od gigantycznej pod względem rozmiaru, szybkości i różnorodności chmury danych, wysyłanej codziennie przez miliony użytkowników, firmy obsługujące technologię Big Data starają się przełożyć analizę danych całościowych do usprawnienia kanałów marketingowych. W ten sposób nawet gigantyczne firmy są w stanie spersonalizować swoją zawartość dla dowolnego klienta, który zostawił za sobą cyfrowy ślad obecny w Internecie (czyli praktycznie każdego). Z jednej strony oznacza to wyraźny skok zysków dla przedsiębiorstw, które starają się efektywniej wykorzystywać zbierane przez siebie dane, z drugiej – prowadzi do przedziwnych zdarzeń i utrwala nie zawsze korzystne trendy konsumenckie.
Roboty obsługujące sieć Wal-Mart odpowiadają za wysyłanie spersonalizowanych gazetek reklamowych do klientów tej sieci. Gdy więc wśród poczty młodych kobiet zaczęły pojawiać się wersje reklamujące środki dla dzieci, jedna z nich zwróciła się z pytaniem do Wal-Martu dlaczego uważa, że będzie ją to interesować zarząd supermarketu zwalił winę na błąd systemu. Poniewczasie okazało się, że to roboty miały rację – kobieta rzeczywiście była w ciąży, a algorytmy kupowania przewidziały ten fakt zanim zdała sobie z tego sprawę!
Sytuacja robi się znacznie mniej zabawna, gdy weźmiemy pod uwagę działalność sprzedawców usług bankowych, którzy korzystali wnikliwie z bazy danych stron oceniających zdolność kredytową. Kreowali oni spersonalizowane oferty kredytów, mimo żadnych oznak możliwości ich spłacenia, a następnie kontaktowali się z klientami na podstawie geolokalizowania miejsca wysłanego przez nich zapytania. Robot nie widział w tym problemu, jeśli bankier widział w tym zysk.
Wielkie Dane, Wielkie Dylematy
Postęp technologiczny ciężko zatrzymać, jednak dopiero teraz mamy do czynienia z narzędziami, które potrafią ująć globalny handel w formie pakietu danych, gotowego do rozkładania na czynniki pierwsze. Jakkolwiek kusząca może zdawać się perspektywa, historia uczy że jeżeli nie zaczniemy od podejścia indywidualnego po masowe, ilość zgrzytów, pomyłek i szkód będzie gigantyczna, tym bardziej, że pomnożona przez nieprzebraną masę danych. A każdy z tych „danych” to pojedyncza osoba.
Więcej o wykorzystaniu analizy danych w marketingu przeczytasz tutaj.
Dodaj komentarz